25 stycznia 2015

Podróż bohatera

Sport success on sunset background

O czym będzie?
– o tym, co nas ogranicza w Polsce
– o błędzie założenia „Cogito ergo sum” – Myślę, więc jestem,
– o podróży bohatera, którą realizuje każdy człowiek,
– o tym, czy TY jesteś bohaterem,
– o błędach polskich podróżników, czyli czemu nie osiągamy sukcesów lub sukcesy nas przerastają,

„Życie nie ma znaczenia. To ty wnosisz do niego znaczenie. Znaczenie życia jest czymkolwiek mu przypiszesz. Być żywym oznacza nadawać znaczenie.”
Joseph Campbell

W Polsce nie gratuluje się sukcesów znajomym, tylko się im zazdrości. Nierzadko ma miejsce taki mechanizm obronny, który w psychologii nazywa się reakcją upozorowaną. Gratulujemy koleżance sukcesu, ale w głębi duszy bardzo jej zazdrościmy. Zazdrość nie jest zasobnym stanem. Zasobnym stanem do osiągania sukcesu jest natomiast ciekawość i ciągła chęć wzrostu. Przypomniał mi się lipcowy wywiad Tomasza Lisa z Robertem Lewandowskim w telewizyjnej dwójce. Gdyby każdy piłkarz i każdy Polak myślał jak Lewandowski, byłby mistrzem. Gdybym miała przewodnią myśl streścić w jednym zdaniu, napisałabym – „jestem dumny/dumna z tego, kim jestem i wiem, że mogę osiągnąć wszystko to, czego pragnę, dzięki konsekwencji i ściganiu się nie z innymi, ale ze sobą”. Tego powinno się nas uczyć od dziecka w szkołach.

Co nas ogranicza w naszym kraju?

– religia buduje poczucie winy od dziecka i przekonanie o czarno-białym świecie
– szkoła buduje fundamenty pod przyszłe wyścigi szczurów
– stosowane schematy wychowawcze i oceny dają ciągłe poczucie gorszości
– tradycyjna edukacja zabija kreatywność
– brak dumy narodowej
– brak publicznego partnerstwa
– polska tradycja dopomaga narzekaniu i wchodzeniu w rolę ofiar życiowych
– media pokazują tragiczno – sensacyjny obraz świata, co buduje nasze wyobrażenie o życiu, które bywa też normalne, dobre, a to, co nazywamy losem jest nierzadko przychylne.

Nie zrozumcie mnie źle – edukacja, religia i media są potrzebne, dobrze jednak świadomie podchodzić do wszelkich przekazów

W 1619 roku młody francuski filozof i matematyk utknął w śnieżycach na południu Niemiec. Odcięcie od świata stworzyło mu idealne warunki na zagłębianie się w siebie i napisanie rozprawy filozoficznej. To dzięki tym okolicznościom powstało jedno z najbardziej znanych łacińskich powiedzeń – „Cogito ergo sum”. Właściwie brzmiało ono „Dubito ergo cogito, cogito ergo sum” – „Wątpię więc myślę, myślę więc jestem”. Rene Descartes – Kartezjusz został ojcem rodzącej się wtedy i modnej długo później koncepcji „ja” w filozofii, która wskazywała, że nie ma nic pewniejszego od własnego myślenia.

Czy na pewno? Czy myślenie jest dobre?

Okazuje się, że najbardziej szczęśliwi ludzie, ci, którzy odnoszą największe sukcesy mają zupełnie inne strategie działania niż statystyczna większość.

Mój wewnętrzny krytyk zauważa, że ci, którzy odnoszą największe sukcesy wcale nie muszą być szczęśliwi i vice versa – ci, którzy są szczęśliwi, nie muszą odnotowywać sukcesów na swoim koncie. Przyznaję swojemu wewnętrznemu krytykowi rację i postaram się wskazać różnicę.

Dziś wiadomo, że własne myśli to iluzja umysłu. Wynik programowania świadomości i nieświadomości przez społeczeństwo. Nie możemy się zagłębić w siebie, wyłącznie myśląc i analizując. Inni także nie dadzą nam odpowiedzi na to, kim jesteśmy i jak mamy postępować. Powracając do dwóch bezdomnych. Niezależnie, co się wydarzy w życiu, ostateczny efekt i tak zależy od tego, jak to człowiek zinterpretuje i co z tym zrobi. Największe tragedie życiowe niektórym podetną skrzydła, inni nauczą się w ich obliczu latać.

Tommy Hilfiger, o którym przed godziną czytałam artykuł, był bezdomnym, a teraz choćby skarpetki tej marki kosztują tyle, co dobry obiad w sklepie.

Tommy wytrwale uczył się na swoich błędach. Był wyjątkowo konsekwentny, także co do poczucia swojej wyjątkowości. Realizował swój personalny mit, tak jak tysiące innych bogaczy, guru, liderów, ludzi sukcesu, czy – jeśli kogoś drażnią te nazwy – po prostu wielkich osobowości. Gdy się poczyta biografie tych wszystkich znanych ludzi, zauważa się dokładnie takie same elementy, o których za chwilę będzie mowa. Można zaobserwować, że im trudniej w życiu, tym wyżej można zajść, jeśli oczywiście towarzyszy tej podróży wizja, misja, konsekwencja oraz rozsądek.

W coachingu jest takie narzędzie, które nazywa się „Podróż Bohatera”. W swoim poradniku „FitMIND. Schudnij bez diet” zainspirowałam się nim do stworzenia modelu „FitTravel” – emocjonalno-mentalna podróż dla osób odchudzających się.

Podróż Bohatera powstała na bazie koncepcji monomitu. Nazwa ta została stworzona przez Josepha Cambella, mitoznawcę, religioznawcę i pisarza. Campbell w swoich pracach opierał się na teoriach Gustava Junga, opisując zjawiska psychiczne, jednocześnie nie zgadzał się z nim w pełni. Nawiązywał nierzadko do Schopenhaura i Nietzschego. Program z jego udziałem w latach osiemdziesiątych oglądało pół Ameryki. Niewiele osób które stosują narzędzie „Podróż Bohatera” wie, że koncepcja „follow the bliss” (podążaj za tym, co daje ci błogość) opiera się na Upaniszadach – indyjskich tekstach, należących do wedyjskiego objawienia. Campbell poprzez swoją twórczość wskazuje na istnienie archetypów i nieświadomości zbiorowej, a także podobieństwa kultury Wschodu i Zachodu oraz konieczność wychodzenia ponad i poza dualizmy. Czarno-białe widzenia świata i podział wszystkiego na dobre i złe rodzi wieczne frustracje.

Mówiąc prosto, od lat poznajemy historie i legendy, które opowiadają ten sam scenariusz. Bohater żyje w zwykłym świecie. Pojawia się moment, gdy słyszy wezwanie do podróży, bo czegoś brakuje w jego życiu. Może je przyjąć lub odrzucić, tak jak Neo w Matrixie, kiedy Orfeusz daje mu wybór między niebieską a czerwoną pigułką, sybmolizującymi życie w iluzji umysłu bądź wyzwolenie się z niej i wejście na wyższy poziom świadomości. Bohater czy też bohaterka każdej takiej historii, opowieści przechodzi pewien przewidywalny cykl. Zmaga się z wątpliwościami i cieniami, zwłaszcza, gdy następuje moment separacji, odejście ze „starego świata”, co jest poprzedzone na ogół tragicznymi wydarzeniami. Bohater spotyka mentora oraz wiele ciekawych i barwnych postaci. Pojawia się miłość, ale i pojawiają się nowe wyzwania i zadania, którym trzeba sprostać. Nastaje moment, gdy bohater walczy ze śmiercią, co jest momentem próby, ale odkryta moc pozwala mu pokonać zagrożenie i wrócić do domu z darami i chwałą. Jest to oczywiście bardzo uproszczona struktura cyklu, która daje jednak pewną świadomość – że każdy z nas realizuje w większym lub mniejszym stopniu swój personalny mit.

Elementy i cykle wspólne dla większości ludzi

Każdy co jakiś czas:

Ma dość świata i otoczenia, w którym przebywa.
Przeżywa tragiczne dla siebie wydarzenia, które przynoszą przełom w życiu.
Podświadomie wie, że powinien coś zmienić i podjąć wyzwanie.
Boi się opuścić strefę komfortu, bo daje mu ona bezpieczeństwo.
Przeżywa frustracje, jeśli już wie, że nie pasuje tam, gdzie jest, ale nie potrafi się odważyć pójść dalej.
Gdy podejmuje wyzwanie, musi stawić czoła własnym ograniczeniom i blokadom, ale dzięki temu odkrywa swój potencjał i staje się odważniejszy i bardziej śmiały.
Znajduje mentora, który go wspiera.
Staje się wzorem dla innych i rodzi się przekonanie, że już nie można wrócić do „starego świata”?

To tylko kilka elementów, uproszczonych i zgeneralizowanych z całej Podróży Bohatera. Schemat się powtarza w większości filmów o bohaterach i dwóch światach – Matrix, Alicja z krainy czarów, Avatar, Gwiezdne Wojny, Harry Poter, Władca Pierścieni.

Jakie ma to znaczenie dla rozwoju przeciętnego człowieka?

Archetypy funkcjonują nieustannie w naszym życiu. Może zabrzmi to infantylnie i jest po części magicznym myśleniem, ale realizując scenariusz monomitu, sami stajemy się bohaterami. Wśród klasycznych przykładów monomitu, na których opierał się Campbell, znajdują się historie między innymi Chrystusa, Buddy, Mojżesza. Wśród przykładów monomitu w dniu dzisiejszym znajdziemy większość znanym i rozpoznawalnych nazwisk. Ten cykl monomitu tak bardzo nas przyciąga i magnetyzuje, że nie tylko filmy bazują na owej koncepcji, ale i telewizyjne reportaże o pokrzywdzonych losem ludziach, którzy przezwyciężyli choroby, bankructwa, omyłki urzędowe, niesprawiedliwość społeczną.

Można powiedzieć, że każdy z nas jest bohaterem swojego życia. Leroy Merlin wykorzystuje nawet to hasło i jego sens w reklamach, gdzie pojawia się konkluzja „Zostań Bohaterem w swoim domu”. Prawdę o sobie poznajemy więc nie poprzez myślenie, a poprzez nowe doświadczenia i… wątpliwości, czy to co już wiemy o sobie jest prawdą. Zmodyfikowana sentencja Kartezjusza brzmiałaby wtedy „Dubito ergo sum” (Wątpię, więc jestem).

Błędy, które popełniamy w swojej podróży:
– ignorowanie potrzeby zmian
– zdawanie się tylko i wyłącznie na siebie (badania wykazują, że wpływ sukces, nawet ten personalny mają bliscy, w szczególności partner/partnerka)
– brak wiary w potencjał (potencjał wyzwalany jest w trakcie nowych doświadczeń)
– tkwienie w niezasobnych, ograniczających przekonaniach na swój temat
– brak odpowiedzialności za swoje życie
– strach, że poza strefą komfortu sobie nie poradzimy
– przecenianie swoich umiejętności
– nie inwestowanie w swoje umiejętności
– brak zmiany strategii po porażce
– brak ciekawości świata

Mój wewnętrzny krytyk mówi, że niektórzy ludzie nie potrzebują zmian, a spokój i wolność rozumianą na wiele sposobów można osiągnąć poprzez medytację. Zgadzam się z nim. Szczęście to między innymi stan błogości, który można osiągnąć w stanach „up-time” lub „flow” (przepływu), albo dzięki filozofii i stylowi życia.

Analityk dodaje, że są badania, które mówią o tym, że gdy człowiek wcale nie podejmuje wyzwań, gnuśnieje i „obrasta w tłuszcz”. Zgadzam się także.

Marzyciel podpowiada, że wszystko można pogodzić i to najlepsze rozwiązanie. Przyklaskuję!

Rozwiązania:
– dużo czytać inspirujących historii i biografii
– budować fajne relacje
– otaczać się ludźmi wspierającymi i pogodnymi
– oglądać mniej telewizji, więcej ciekawych wystaw
– rozwijać się na różne sposoby mentalnie, emocjonalnie, fizycznie
– dbać o ciało
– dawać coś bezinteresownie
– brać, jak dają, nie biorąc więcej niż potrzeba
– kochać, nie bać się miłości
– uprawiać seks
– nie obawiać się własnych potencjałów
– mniej analizować
– więcej działać
– rysować i opisywać swoje cele.

Ludzie lubią facebook’a, bo tam mogą tworzyć bez wysiłku takie awatary, jakie chcą i taką rzeczywistość, jakiej pragną. Wbrew pozorom, jest to także możliwe w realu. Może wysiłku trzeba włożyć więcej, ale nagroda jest znacznie bardziej przyjemna i stymulująca.

Autorka: Klaudia Pingot